Hikari, czyli jak poszliśmy w stronę światła. [2019]

Hikari, czyli jak poszliśmy w stronę światła. [2019]

Wybiła dziesiąta rano w bistro „Polka”, a ja pijąc poranną kawę z sernikiem, przypominam sobie szczegóły ostatnich dwóch dni. Niezapomniane, jaskrawe jak słońce i prawie tak samo gorące. I to nie tylko przez straszne upały, których fala przelała się na końcu sierpnia przez całą Europę. Gorąco było też na konwencie Hikari 2019, który odbył się na poznańskich Winogradach w szkole Łejery. Dlatego póki pamięć jeszcze świeża, a praca nie przesłoniła szczęśliwych godzin, warto usiąść i zanotować wszystko, czego doświadczyłem na tym wydarzeniu.
Osobiste zaproszenie dostaliśmy jeszcze parę miesięcy przed konwentem, ale i tak planowaliśmy zakupić wejściówki nawet i bez niego. Poprzednia edycja pod sztandarem  Asian Week  pozostawiła u nas wiele przyjemnych wspomnień. Ale tym razem postanowiliśmy dodatkowo zgłosić trzy punkty programu o których powiemy niżej.

[Wolfensztein]: W piątkowy wieczór wciąż rozmyślałem o tym jak pójdą pierwsze w życiu organizowane przeze mnie  atrakcje, ponieważ kilka rzeczy nadal wymagało dopracowania, ale wciąż nie chciałem opuścić ani jednego dnia konwentu. Toteż postanowiłem przyjśc chociaż na chwilę w piątkowe popołudnie. Zdążyłem szybko rozeznać się po terenie i zaczerpnąć słowa tu i tam. Podobno bardzo sprawnie przebiegła akredytacja, dzięki stopniowemu wpuszczaniu konwentowiczów. Muszę przyznać, że po dwóch godzinach od otworzenia “na bramkach” nie było żywej duszy, więc chyba uwierzę na słowo. Pierwszy dzień zawsze zostawiam na zapoznanie się z układem konwentu i zrobieniem tego na co nie będę miał czasu później.  Zatem zwiedziłem cały teren konwentu. Zebrałem podpisy w Wielkiej Księdze Artystów i przy okazji zamówiłem kolejne komisze do kolekcji. W tym roku Dogrom wykonał dla mnie Chiquite z Jormungand, a Reosia zajęła się projektem Tohki z Date a Live. Zrobiłem małe zakupy na sobotni konkurs i udało mi się też być na prelekcji o Rewizjoniźmie w Japonii. Bardzo ciekawe spojrzenie na proceder pokazywania historii w zupełnie innym świetle z uwagi na cenzurę pewnych treści.
W prezentacji pokazano przykłady z dwóch podręczników do historii, a także przedstawiono historyczny stan faktyczny. Jeżeli ktoś nie był, a interesuje go podobna tematyka, to polecam przyjść na prezentację MarconZeta przy okazji kolejnego konwentu.
Nie mogłem niestety zostać do nocy, ale kolejnego dnia byłem zwarty i gotowy już od rana.

Natomiast Nekonosan ze swoimi małymi asystentkami dotarł na konwent dopiero w sobotę przed dziewiątą. Akurat żeby wpaść na pierwszy punkt przygotowany przez Wolfenszteina. To była prelekcja pt. „Haremy nie gęsi, też swój język mają”. Przyszło ponad 10 osób.  Prelka, która postawi Cię na nogi, gdy w powietrzu latały gorące dyskusje na temat tej bądź innej serii czy postaci.

Godnym podziwu jest, że o 9:00 na terenie konwentu już kręciło sporo konwentowiczów. Przywitaliśmy się  z Miyaka biżu, której koszulki na stałe zadomowiły się w szafie u Nekonosana. Obok sprzedawano piękne kotki, a po prawej stronie – biżuterię ręcznie wykonaną w Kuźni Samotników. Generalnie, na Hikari było w czym wybierać, zaczynając od mang, a na figurkach kończąc. Mogło być trochę więcej „Mystery boxów”  i zdecydowanie więcej artystów. Rozumiemy, że nie wszystkie pomieszczenia szkoły są idealne pod sale wystawców, ale w już obranych dałoby się przynajmniej parę stanowisk więcej postawić. Ewentualnie stanowisko Bubble Tea umieścić w innym miejscu, nawet na podwórku, a tu postawić właśnie artystów. Neko bolało serduszko, że brakowało na konwencie sklepów lalkarskich, ale wytłumaczyłem mu, że ceny takich małych cudów do najmniejszych też nie należą i raczej pojawią się na wiekszych imprezach.

Przed południem wypadało przejść się do sali Yin, gdzie czekał już Nekonosanu z prelekcją  „Lalki BJD – zabawki czy sztuka”. W tym panelu pomagały mu urocze asystentki Luna i Shinku. Fajnie, że pojawiła się jeszcze jedna lalka, a jej właścicielka chętnie dopełniała swoją wiedzą i doświadczeniem niektóre momenty prelekcji.

Na tym jednak temat lalek się nie skończył. Wręcz odwrotnie. Południe w dniu 31 sierpnia można nazwać momentem powstania projektu „Lalki na Hikari”, czyli po prostu albumu zdjęć cosplayerów i wystawców z lalkami bjd. Do tego momenty lalki bjd rzadko gościły na konwentach anime lub fantastyki. Chociaż w Polsce mamy sporo miłośników tego hobby ( nawet dziewczyn), którzy sami robią lalki bądź szyją im ubrania. Tak samo, jak gotyckie lolity zaczęły co raz częściej wpadać na eventy, nadszedł czas, żeby lalki pokazały swoje piękno.

W przeciwieństwie do lalek, temat gotyckich lolit jeszcze na dobre nie zagościł w tablicy prelekcji, to same dziewczyny co raz częściej pojawiają się na konwentach. Tym razem cała uwaga skupiła się na Reosi. Jej naklejki, pocztówki, plakaty z artami wabiły do siebie nie tylko reporterów, ale i konwentowiczów.

Później wpadłem do ekipy Konoha Project, gdzie Vivid opowiadała o Japonii w Naruto. Nawet nie wiedziałem, że w tym tasiemcu jest tyle odnośników od japońskiej mitologii. Przyszło nawet kilka osób bardzo rzetelnie przygotowanych do dyskusji, więc czasem z prelekcji robił się panel. Pojawienie się Wioski na Hikari było fajnym pomysłem, wzbogacającym program o jedną kolumnę w rozpisce. Choć samo pomieszczeine nie mogło w pełnej krasie odtworzyć klimatów Wioski, jeśli porównamy ją do pyrkonowej.

[W międzyczasie zająłem się oglądaniem pokazu Katana no Kata, gdzie zobaczyłem klasyczną sztukę posługiwania sie mieczem. Dziedziniec zamienił sie na chwilę w oazę spokoju i skupienia. – dop. Jan]

Jeżeli brakowało Wam koncertowych emocji, to na małym podwórku szykowano kolejną atrakcję. Większość fandomowiczów wie o tym, że 31 sierpnia to urodziny Hatsune Miku. Stronę wydarzenia założyli właśnie oni ponad miesiąc wcześniej, a dzięki uprzejmości orgów, fandom przyszykował wielkie święto. Pod namionem rozstawiono kilka stolików z płytami, grami, figurkami, pluszakami i nawet jedną lalką Pullip Hatsune. Na dużym ekranie tańczyła sama pani  Miku. A o 14:30 cały konwent (no, może nie cały, ale spora część) śpiewała „Sto lat!”. Po tym zostało wniesione duże ciasto z szampanem. (Bezalkoholowym rzecz jasna ) Każdy zainteresowany załapał się na toast i na kawałek tortu… A jeżeli nie wystarczyło talerzyka, kawał ciasta fajnie mieścił się na serwetce. W kącie kilka cosplayerek, przebranych jako Miku, robiły zdjęcia.

Za chwilę nadszedł trzeci punkt naszych redakcyjnych atrakcji. Wolfensztein prowadził konkurs „Jeden z Dziesięciu – Fandom Edition”. 10 uczestników walczyło o za pomocą swojej wiedzy o zestaw nagród:
– wejściówkę na Animecon Halloween (ufondowaną przez AnimeCon),
– autorskie pocztówki ( ufundowanych przez Reosię)
– paczkę naklejek od Dogroma
a także paczki Pocky i Monster Truck Hot Wheals  ufundowane przez autora konkursu.
Asystentką Jana została Pani Sylwia, której głównym zadaniem było tworzenie kimatu i  jak okazało się na końcu – rozdanie nagród. Tu było gorąco. Pytania sypały się jedno po drugim. Niektóre łatwe, inne takie ciężke, że nikt z 30 osób (było coś około) nie mógł znałeźć w pamięci odpowiedzi. Wesoły gwar docierał aż do parku (może nie do samego, tylko do ulicy), i co jakiś czas ktoś nowy dołączał się do sali. Zbliżał się koniec, a pozostała tylko trójka najwybitniejszych znawców. Wjechały najtrudniejsze pytańka. Główną nagrodę dostał  samozwańczy weteran dwóch wojen światowych Dominik Stanisławski spod numeru 1.
[ Został mi jeszcze spory zapas z przygotowanych 160 pytań, więc może będzie kolejna edycja? – dop. Jan]

Po skończonej pracy prelegentów, pamiętając o nie mniej ciężkim wyzwaniu reporterskim, zdecydowaliśmy się popatrzyć okiem konwentowicza na Meido cafe. I tu byliśmy nieźle zaskoczeni. Wszyscy lubimy kupować słodycze i zajadać kulki Bubble Tea, ale są pewne rzeczy na widok których kiszki zamiast marszu grają 9 symfonię jeśli ich nie spróbujesz. Sushi i onigiri! Tak, co to za konwent, na którym nie ma tych gastronomicznych japońskich pyszności. A do tego dodamy zimną herbatę, energetyk lub fantę z bananem i lodem. W taki upał nieocenione połączenie. Miła obsługa, żadnych kolejek, na zamówienie czekamy maksymalnie 5-7 minut. A to bardzo ważne, bo czas nie stoi w miejscu i każdy chce zdążyć na ulubione atrakcje. Czy wspomnieliśmy, że mozna było płacić kartą? Nie? No to już macie argument jak skończą się banknoty.

Po obiedzie wpadłem na wywiad z reżyserem Tomaszem Sajewskim, który akurat pracuje nad filmami „Shinto: kami no michi” i „Musashi-itsukaichi festival”. Wywiad prowadził Fabien „Suchar” Sacha. Niestety, zostało dużo wolnych miejsc, więc na samym końcu pan Tomasz po prostu przysiadł się do słuchaczy i przedłużył dyskusję dopóki wolontariusze przygotowywali kolejny występ.

Następnego gościa Hikari znamy od poprzedniego TBAW. Kabaret z Kobito Rakugo oglądamy nie pierwszy raz, więc nie będziemy tu opowiadać za dużo. Możecie poczytać więcej w poprzednich relacjach, ale lepiej choć jeden raz zobaczyć na własne oczy.

Właśnie pan Rafał Iwanecki z Kobito Rakugo po zakończeniu swojego występu pozostał na scenie żeby… Prowadzić konkurs cosplay! I tu się zaczęło! Takiego wesołego prowadzenia nie pamiętam od kiedy wybieram się na konwenty. No, chyba, że na Niuconie. Wrodzony konferansjer z doświadczeniem nigdy nie pogubi się w wypowiedzi. Wykorzysta każdą niespodziewaną sytuację na korzyść konkursu. Wypełni pauzy pomiędzy występami, a także wesprze nieśmiałego cosplayera. Panu Rafałowi pomogali wolontariusze, którzy tak samo zabawnie odgrywali swoje role na scenie. Trzynaście pięknych występów, jeden po drugim, złeciały jak sekundy na tarczy zegara. Nie było za dużo cosplayu z samego anime. Szczególnie z tych popularniejszych. Nawet topka tego roku „Boku no Hero Academia”. Natomiast więcej postaci pojawiło się z… Gier! Ale serduszko Nekonosana i tak zdobyła Lyra Cosplay and Art, która w odświeżonej scence, wcieliła się w rolę Rory Mercury. Ten strój juz raz wygrał relacjonowany przez nas konkurs cosplay, więc nie ma co dziwić, że trafiła do listy zwycięzców. A byli nimi:

W kategorii Grand Prix – Quell jako Dovakhiina ze Skyrim’u

Za Najlepsze wykonanie – Lyra jako Rory Mercury z Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri

Za Najlepszą prezentację – Lunaro jako Zed z League of Legends

Nie mogło nas zabraknąć na Waifu Wars. Nie wolno tu opowiadać za dużo. Powiemy jednak, że WARTO, naprawdę WARTO tam wpaść, żeby zobaczyć ciekawe konkursy, w których gracze muszą obronić swoje waifu. Piosenki, wierszyki, roasty… Wypełniło nam to dzień do 22-giej i z racji, że ciała już nam powoli odmawiały posłuszeństwa zdecydowaliśmy się opuścić teren konwentu i podładować baterie.
[Niestety choć bardzo chcieliśmy, to nie udało się wpaść na spotkanie z koreańskim astronautą przy grze konwentowej, ale ponoć grasował na Pilkonie i głosił nowine o Hikari 2020 – dop. Jan ]

Niedziela to ten dzień, w którym można trochę sobię odpocząć, odpuścić na chwile obowiązki mediów i pobawić. To nie znaczy, że nie byliśmy na panelach i że nie prowadziliśmy sesji fotograficznych. Właśnie tu, w niedzielę zrobiłem połowę zdjęć do naszego projektu „Lalki na Hikari” i sesję zdjęciową z Reosią i Aleksandrą.

Teraz warto przejść do podsumowania.

Plusy.

  1. Miejsce. Jak i rok temu, szkoła Łejery gościnnie otwiera swoje drzwi dla konwentowiczów. Ma konieczne zaplecze na potrzeby takiego wydarzenia. Miejsce dla kawiarenki z kuchnią, wielka aula ze sceną, oświetleniem i miejscem dla dzwiękowca, sale do prelekcji i atrakcji, main z klimą dla wystawców, przytulne podwórko, park do sesji zdjęciowych obok i minimalna liczba obcych ludzi – wszystko, co jest potrzebne do konwentu. Nawet znałazło się miejsce dla kilku oddzielnych slipów.
  2. Prowadzenie konkursu cosplay przez Rakuokę był strzałem w 11 z 10. Kabaretowiec z wielkim doświadczeniem improwizacji nie da rady zanudzić pełnej sali nawet w przypadku jakichkolwiek spóźnień. Zagada, momentalnie dobierze żarcik i ludzie leżą ze śmiechu. A uśmiech – to nawet lekarze potwierdzają – leczy.
  3. Sam konkurs cosplay. Po konkursie miałem takie uczucie, że ekipa ConTrust mocno postarała się i dobrze przefiltorowała zgłoszenia. Od początkui do końca nie było występu z prostą fabułą lub nawet bez niej (czyli defile).
  4. Meido-cafe. Strzał w dziesiątke. Bogaty wybór sushi, onigiri, makaron z kurczakiem, zupki, a do tego kawa, herbata czy energetyki. Ze względu na upały 30+ stopni, bardzo przydatna stała woda z lodem, zimna herbata lub bananowa cola.
  5. Urodzinki Hatsune Miku, belgijka i różne inne zabawy. Fajnie, że ekipa ConTrust chętnie stawia na mocne wzbogacenie programu puntkami zaproponowanymi przez konwentowiczów. Urodzinki odbyły się w rodzinnych Miku-klimatach.
  6. Waifu wars. Nie mamy słów, jak to opisać.
  7. Na plus na pewno jest poziom opieki osób technicznych i organizatorów o prelegentów. Jeśli coś nie działa to szybko jest rozwiązanie, a woda była obecna na każdej prelekcji 🙂
  8. Dobrym posunięciem jest wykorzystanie wewnętrznego patia jako miejsca atrakcji i jako szlak komunikacyjny. Dzięki temu skrótowi było mniej tłoku na korytarzach.

Minusy. W przypadku Hikari wyszukiwanie plusów ujemnych to bardzo ciężka sprawa, ale relację, w której ich brakuje można śmiało wyrzucić do kosza.

  1. Miejsce. Dziwnie, no nie. Chyba wskazaliśmy szkołe Łejery jako plus, no i co teraz kombinujemy? A tak, tak! Młody konwent, jak każde dzecko, wyrasta. Najpierw kilka stów, potem 900. W następnym roku już może tak się zdarzyć, że wszytkich zainteresowanych po prostu nie da się pomieścić na terenie szkoły. Będzie potrzebny duży sleeproom i to nie jeden, więcej sali do prelekcji i większy main. Wzrasta liczba zgłoszeń wystawców i artystów. Wtedy wszystkim po prostu zabraknie miejsca. Wyjściem z tego może być rozłożenie dużych namiotów, ale to nie jest dobra droga w przypadku upałów.
  2. Wystawców mogło by być więcej, a po rekonesansie wśród artystów dało się słyszeć, że sporo zainteresowanych osób zostało odrzuconych. Z drugiej strony nie wszyscy chcieli się zdecydować na rozstawienie stoiska na dworze pod namiotem.
  3. Moim zdaniem wywiad z panem Tomaszem Sajewskim był mało promowany, to pewnie dlatego przyszło tak mało ludzi. Chociaż poruszany temat jest bardzo interesujący.
  4. Jak na mnie było za mało japońskich gier (Hanafuda, Shogi i innych).
  5. Konwentowicze narzekali na to, że prysznice owszem są, ale nie w oczekiwanym standardzie. Należałoby się temu przyjrzeć za rok.

Podsumując, w porównianiu do zeszłorocznego weekendu w Azji, Hikari 2019 wyszedł na nowy poziom. Więcej ludzi, więcej atrakcji, więcej mediów. Wydawało się, że w tym roku wahadło nieco uhyliło się w stronę azjatyckiej pop-kultury. Poza tym same ozdoby robiły tu mnóstwo klimatu (razem z bramą Tori, górującą nad wejściem), a i większość wystawców ponownie pojawiła się w Łejerach od czasów TBAW. Widać, że ekipa ConTrust przemyślała kilka rzeczy podczas organizacji: ulepszone menu w kawiarence, perfekcyjny konkurs cosplay, waifu wars (etc.), przełożyły się na tony przyjemności dla konwentowiczów. Tym samym, w Naszym rozrachunku – konwent się udał.

Tradycyjnie bardzo dziękujemy za zaproszenie, możliwość działania nie tylko jako media, ale też w roli twórców programu. Mamy nadzieję na dalszą współpracę za rok.

Autor: Nekonosan
Korekta: Wolfensztein