Latarnik polskiego kwarantankonu [2020]

Latarnik polskiego kwarantankonu [2020]

Czas pandemii jest niewątpliwie okresem próby dla całego fandomu skupionego wokół mangi, anime i innych popkulturowych nisz. Wszystkie trybiki tego skomplikowanego mechanizmu muszą współpracować, żeby nie upadły podmioty odpowiedzialne za gastronomię, produkcję merchu, czy też rękodzieło tak charakterystyczne dla mangowego świata. Wokół da się słyszeć poglądy ugrupowań podzielone między te, które tęsknią za odrobiną konwentowej magii– żyjących nadzieją na lepsze jutro i tych, którzy negują wszelkie próby działań spełniających oczekiwania tychże marzycieli. Niektórzy trochę ironicznie wypisują, że: to raczej nie wypali, to bez sensu, kto by chciał coś organizować z tych czasach? Podczas, gdy inni próbują otrząsnąć się z obawy o własne zdrowie i torpedowania każdej stacjonarnej inicjatywy.

Wszystkie te argumenty są zrozumiałe– o czym na własnej skórze przekonał się jeden z dużych konwentów zapowiedziany na sierpień. Rozpoczynając kampanię już w czerwcu tego roku, spotkał się z psychiczną ścianą krytyki. Jednak zupełnie inaczej ma się sprawa, kiedy przenosi się program imprezy do internetu. Kwarantankony wypłynęły na fali internetowych newsów jeszcze na wiosnę i chociaż nie cieszyły się dużą popularnością, to na pewno podtrzymały te promyki nadziei na lepsze jutro polskiej sceny cosplayowej i konwentowej.

Wcześniej pisaliśmy o bardzo hermetycznym podejściu organizatorów Wielkiego Balu Cosplayowego, o czym możecie bliżej poczytaj w relacji z tamtego wydarzenia. Tym razem zupełnie inne podejście obrała ekipa ConTrustu, która w tym roku zorganizowała hybrydowe wydarzenie…

Hikari 2020: Another Story!

Jak sam podtytuł wskazuje, tegoroczny konwent był zupełnie inna bajką niż to co do tej pory obserwowaliśmy w kraju. Przede wszystkim, podzielono go na trzy zasadnicze obszary:

1) Bardziej aktywne konkursy, czyli takie w których można się było nieco wyszaleć, poruszać, czy też roleplayować, zorganizowano na dedykowanym serwerze hicraft.pl. To oczywiście serwer popularnej gry sandboxowej od studia Mohjang– Minecrafta.

2) Prelekcje, panele dyskusyjne i konkursy muzyczne były z kolei prowadzone na serwerze wydarzenia w aplikacji Discord.

3) Natomiast jednego dnia, a dokładniej w sobotę 26 września br. zorganizowano kameralne wydarzenie, lokalnie, w znanym już od lat budynku Szkoły i Teatru Łejery.

Całe wydarzenie trwało niecały tydzień i już od poniedziałku zapewniało atrakcje w sieci. Dzięki dogodnej popołudniowej porze (18:00- 22:00) każda zainteresowana osoba mogła uczestniczyć w tych punktach programu na jakie miała ochotę. Albo co było jeszcze wygodniejsze, nagrać panel i odtworzyć w wolnej chwili. Taki układ pozwolił zbudować dość ciekawą atmosferę, filmowego wręcz “suspensu, którymi w tym przypadku były sobotnie atrakcje.

Przyjrzyjmy się kilku ciekawszym pozycjom z listy

Dlaczego Japonia zaatakowała Pearl Harbor? to ciekawa podróż w zakamarki japońskiej historii znanej dziadom i pradziadom mangaków, i twórców słynnych tytułów anime, kiedy Japonia była krajem militaristycznym. Panująca wtedy władza wolała wyzwalać tereny opresjonowanych azjatyckich narodowości niż kontrolować rynek animcowych gadżetów. Nie wspominając o pięknych lalkach Volks, gotyckich lolitach czy idolkowym szale. (prowadził Marcon)

O stanie polskiego fandomu… to panel dyskusyjny prowadzony przez weteranów tematu: Suchara (jednego z twórców Hikari), Rogera (prezesa stowarzyszenia Animatsuri) oraz Shippo. Razem z 30’tką uczestników prowadzili konkretną dyskusję i nie stronili od poruszania lżejszych, jak i cięższych tematów. Czy z powodu COVID-19 padną konwenty? Czy doświadczenia z kosztownego przygotowywania takich imprez odziedziczą młodsze pokolenia? Czy na arenie pozostaną tylko najwięksi gracze, którzy będą chcieli wycisnąć ostatni grosz z uczestnika? A może zupełnie odwrotnie– to dzięki pandemii jakość konwentów się poprawi, bo wygra ponad ilość? Na co uważać podczas tworzenia imprezy w czasie pandemii? Jak przyciągnąć wiekszą rzeszę uczestników spoza strefy zainteresowania tj. osoby 35+ czy rodziny z dziećmi? Te i wiele innych pytań pojawiło się na tym panelu.

Dualistyczny wizerunek smoka we wschodnich mediach. – ta prelekcja prowadzona przez Tubkę przyciągnęła równie pokaźne grono uczestników (w tym Wolfenszteina). Poziom wiedzy na jakim opierała się ta prezentacja przerosła nasze oczekiwania. Odniesienie do różnych punktów widzenia smoków, historyczna geneza i smocze smaczki, o których pewnie nie wiedzieliście, a widzieliście w oglądanych seriach anime. Dlatego strasznie bolały nas serca, gdy w połowie panelu musieliśmy przejść na inny kanał, żeby przysłuchać się kulinarnej relacji Yakikingu. Na pewno jeśli Tubka pozwoli, to chcielibyśmy nagrać ten panel jako osobny materiał na powstający kanał Youtube naszej redakcji!

Gotuj jak Yaki Kingu – czwartkowy wieczór panelowy skończyliśmy na słuchaniu o kulinarnej kulturze w Japonii. Daniela wraz z Yumiko poznaliśmy już podczas Animeconu 2019, kiedy na konwencie uratowali nasze fandomowe brzuchy od głodowej niedoli. Tym razem uraczyli nas ciekawą dyskusją na temat różnych niuansów z kuchni. Zarówno od strony osoby przygotowującej potrawy, jak i osoby, która chciałaby jakiś smaczny posiłek spożyć. Gdzie najlepiej się zaopatrywać? Jak oprawić rybę Fugu i grzyby Shiitake? Dlaczego dynia Hokkaido nie istnieje? Jakie znaczenie mają bento dla głodnego studenta? Czy w Japonii nie jada się sera? Te i kilka innych kwestii poruszyła ekipa Yaki Kingu, i robią to nadal jeżdżąc po Polsce, czy nagrywając filmy na swój kanał. Nie był to jednak zwykły panel, ponieważ nauczyliśmy się też gotować najprostsze danie z użyciem specyficznego makaronu Soba. To chyba jeden z nielicznych makaronów, który w powszechnej opinii im ciemniejszy, tym smaczniejszy. Podawany w różnych wariantach w zależności od wyspy i regionu w jakim się znajdziecie. Wspomnieliśmy, że w japonii Sushi wcale nie jest tak popularnym daniem jak sądzicie? Nie? No to już wiecie!

(Od lewej: Scena z ekranizacji Pearl Harbour 2001r.; Demon Slayer; [fot. aut. Amonagawa]; fot. aut. Kitchen Princess)

Ostatniego już zdalnego dnia nie udało nam się dołączyć na panele, ponieważ zajmowaliśmy się przygotowaniami na ten wielki dzień w Poznaniu. Szykowanie kamer, aparatów i zapasów energii jednak trochę zajmuje.

W sobotę dotarliśmy na teren konwentu. Trzeba przyznać, że jedna rzecz w tej pandemii dla konwentów jest dobra– dużo wolnych miejsc parkingowych!

Już na początku spotkaliśmy się z kilkoma kolegami po fachu i freelancerami z fotografii. Zaczęło się niemrawo i powoli, kiedy uczestnicy dopiero co się schodzili po 15:00, więc panował względny spokój przy wypełnianiu kart lokalizacyjnych i odbiorze… No właśnie. Tak jak poprzednim razem, tak i w tym roku nie dojechały smycze od identyfikatorów, więc pozostaliśmy z opaskami na rękach. Przy okazji Wolfie załapał się na darmowe koronkowe mierzenie temperatury, ale jest to nieco dziwne, że Neko nie. Także mierzenie temperatur było, ale wydaje się, że nie dość ścisłe. Ogólnie liczba uczestników wyniosła w piku na oko około 80 osób. Nieźle się to wpasowuje w pandemiczne widełki. Frekwencja ustabilizowała się w ciągu kolejnych dwóch godzin, a do 16:00 nasze medialne identy już wisiały na szyjach. W samą porę, żeby jeszcze przed występem Kobito Rakugo porobić zdjęcia cosplayerom w strojach ich ukochanych postaci. A tych z czasem przybywało do na oko 40’tu przebierańców kopytkujących po terenie konwentu. (Podoba mi się to słowo– “kopytkować” ~Neko). Zarówno wtedy, jak i w przerwach pomiędzy kolejnymi punktami programu, zrobiliśmy naprawdę dużo zdjęć najróżniejszych kreacji. Jednakże wracając do tego co się dzieje na scenie głównej…

Cerberus (Helltaker)

Asgardian Fraud

Spidergwen (Spiderman: Into the Spider-verse)

Sinon (Sword Art Online – Gun Gale)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przygodę zaczynamy od przeniesienia sie do świata opisanego przez panią Kume, którą mogliście poznać już wcześniej na The Basement Asian Week. Reprezentowała wtedy grupę Kobito Rakugo, która na kozie (przyp. red. specjalnym podeście) opowiadała różnorakie historie posiłkując się jedynie wachlarzem, chustką, własnym zmysłem aktorskim i bogatą mimiką. Dla osób niewtajemniczonych, występ rakugoki można porównać do występów stand-upperów. Jednak z tą subtelną różnicą, że opowieści jest zazwyczaj kilka, są wyraźnie rozdzielone i rakugoka wciela się we wszystkie osoby występujące w historii. No i zawartość “kwiecistego” słownictwa jest znacznie mniejsza względem stand-upu, więc to dobra propozycja rozrywki dla widowni z wszystkich grup wiekowych.

Kobito Rakugo – p. Kume

Następnie na scenie pojawił się Chór Kamrealny Hibike. Jeśli nie mieliście okazji, to serdecznie polecamy wybrać się na ich koncert. Na Hikari grupa chórzystek zaprezentowała 6 piosenek z ich tłem kulturowym, a i czasem historycznym. Czujemy pewien niedosyt, ale Wolf jako były członek szkolnego chóru wie, że to nie jest takie proste zaśpiewać dobrze nawet jedną piosenkę, a co dopiero sześć. Niemniej koncert był cudowny, zwłaszcza w akompaniamencie tak rzadkiego instrumentu jakim jest… Harfa! Co prawda nigdy na niej nie graliśmy, ale z wyglądu wydaje się być wymagającym instrumentem. Jednak w rękach wprawionej harfistki to zupełnie inne doświadczenie, które najlepiej zrozumieć będąc na miejscu.

Tak nawiasem mówiąc i chociaż ze spokojnym brzmieniem harfy ma to niewiele wspólnego– to Wolfowi przychodza na myśl bardzo emocjonalne gitarowe motywy z serialu The Punisher
czy też słynny utwór Hurt z filmu Logan. A wszystko podczas odsłuchu tego instrumentu i tych kilku pieśni.

Chór Kameralny Hibike

 

 

Nie pamiętamy, kiedy ostatnim razem było na konwencie coś w stylu Talk-show z jurorami przed samym konkursem cosplay. Chyba na Pyrkonie było coś podobnego. No i na tegorocznym Hikari również. Przez niecałą godzinę lekcyjną (przyp. red. 45 minut), Asgardian Fraud w cosplayu Spider-gwen inspirowanej Spiderman: Into the Spider-verse przybliżyła obecnej widowni osoby jurorek. Prowadząca przygotowała zestaw pytań pomocniczych, ale to miła odmiana, gdy uczestnik również ma możliwość zadawania pytań i poznania bliżej pracy tych osób, i ich fandomowego dorobku. Zazwyczaj widuje się informację w mediach społecznościowych i krótkie przedstawienie przed samym konkursem, żeby na koniec jurorzy wręczyli nagrody.

Tym razem cosplayerów oceniały: Endzii Cosplay, Curry Hotpot i Shappi Workshop.

 

 

 

 

 

 

 

Chwilę później jurorki zeszły ze sceny i zajeły miejsca przy wspólnym stole, a Fraud zapowiedziała pierwszego cosplayera, którym był Bestia z Młodych Tytanów. Potem pojawiło się parę postaci z anime jak Alladin z serii Magi: the Labirynth of Magic czy Ryuk z Death Note. Nie zabrakło czegoś dla kopytkowych fanów rzucania bananami, bo pojawiła się nie jedna, a DWIE Soraki z League of Legends. Neko szczególnie je adorował swoim serduszkiem. Jeżeli mielibyśmy jeszcze wyróżnić skomplikowane stroje, to z tego konkursu wyróżniał się znany już Madao, w stroju Kurumi Tokisaki z serii Date a Live. Łącznie jakieś 10 występów, które można bardziej nazwać pokazowymi wybiegami. Bez scenek, bez mieszania konwencji w ramach groteskowej nuty, ale za to z krótkim wywiadem z samą postacią. Tego jeszcze nie widzieliśmy. Taka forma pewnie była wybrana z racji ograniczeń czasowych, ale nie uważamy, że wyszło to konkursowi na złe. Powiedzielibyśmy, że raczej powinno się robić więcej jemu podobnych, a kwestie w pełni komediowe pozostawić w osobnym punkcie programowym.

 

 

W tym roku nagrodę główną zdobył Kanto Cosplay za strój Starguardian Soraki z League of Legends i przytulił gigantycznego Snorlaxa, którego wraz z mini-kotkami dla wszystkich uczestników ufundował AnimeCraft.

Starguardian Soraka (League of Legends) by Kanto Cosplay + oversized Snorlax

Ostatecznie dzień kończyliśmy wojnami między zwolennikami poszczególnych waifu, czyli… WAIFU WARS! Neko o mało nie pękł ze śmiechu, ale jak przysłowiowe porzekadło mówi: Co się dzieje na Waifu Warsach, zostaje na Waifu Warsach. Dlatego polecamy wybrać się na któreś w przyszłości, żeby przekonać się na własnej skórze o co w tej wojnie chodzi.

Resztę wieczoru można było spędzić na After-Party zorganizowanym w Cybermachinie i to właśnie tu nasze drogi się rozeszły (Wolfa i Neko). Żeby kolejnego dnia poskładać myśli i wymienić doświadczenia do napisania tej relacji z pierwszego w tym roku konwentu na którym byliśmy.

Cóż, wiadomo, że pierwsi zawsze mają najgorzej. Tym bardziej, kiedy organizatorzy chcą pokazać zupełnie nowe rozwiązania w zastanej sytuacji. Przypomnijmy jednak, że to pierwszy konwent, na który można było kupić bilet online i pojawić sie na miejscu bez większej selekcji na bycie cospleyerem czy nie. I oczywiście jak to mamy w zwyczaju, trzeba powiedzieć parę słów, które tym razem zobrazujemy w formie kostek. Białe kostki to rzeczy udane (swoiste plusy), a czarne to te które wymagają dopracowania. Zacznijmy od tej jaśniejszej strony:

1.* Wielkie gratulacje za samą chęć i energię do planowania konwentu, zwłaszcza w depresyjnych nastrojach kolejnej fali COVID-u – to już plus sam w sobie.

  1. Zakup biletów był prowadzony wyłącznie online, dzięki czemu udało się uniknąć styczności z gotówką. Tak samo, zadbano o terminal płatniczy u konwentowych sprzedawców.
  2. Dobrze wypadło hybrydowe podejście do realizacji paneli, konkursów i samej gali. Spotkania
    z Yaki Kingu, konwentowymi weteranami czy też minecraftowe przygody przełożyły się na formę ciekawego “prequelu”, przed głównym wydarzeniem.
  3. Dialogi z cospleyerami zdały egzamin zastepując reżyserowane scenki na rzecz sprawdzenia umiejętności spontanicznego odgrywania swojej postaci. To mądry kompromis z krótkimi prezentacjami strojów.
  4. Dojrzałe podejście do crossplayu i zbudowanie też wokół tego części programu (m.in. WW).
    Dzięki temu na konwencie czuć było powiew twórczej wolności.
  5. Yaki Kingu zaskakuje już nie pierwszy raz na konwentach i zapewnia różne smakołyki wszystkim zainteresowanym. Onigiri, okonomiyaki, misu czy kakigori. Chociaż akurat na lody było trochę zbyt zimno, to jak to mamy w zwyczaju mawiać: Konwent na którym nie ma japońskiego jedzenia, to połowa konwentu. Nie wspominając, że strudzone całym dniem media obdarowali porcją gorącej zupy na noc. Wielkie A-RI-GA-TO!
  6. Od momentu rozpoczęcia kwarantankonów, chyba na żadnym nie było okazji zakupienia merchu poza konwentowego od stoisk współpracujących. No i niespodzianka! Z Hikari można było wyjechać z własnym pluszowym kotkiem czy też z figurką. Nie wspominając o stoisku z konwentowymi produktami jak smycze, przypinki, kubki czy maseczki.
  7. Dezynfekcja i wietrzenie sal. Po każdej atrakcji organizatorzy i helperzy czyścili powierzchnie użytkowe Sceny Wspólnej, aby była gotowa na kolejny punkt programu.

Yaki Kingu (Daniel i Yumiko)

Pluszaki od AnimeCraft

 

 

Ale wśród tych okrzyków radości jest parę niedociągnięć, o których należy wspomnieć:

  1. Wspominaliśmy o nie dość dokładnym sprawdzaniu temperatury uczestników i w przyszłych konwentach to powinno zostać mocniej uściślone. Oczywiście na wszystkich atrakcjach i w pomieszczeniach uczestnicy mieli założone maseczki, jak i były dostępne stanowiska do dezynfekcji, ale to połowa sukcesu.
  2. Nie pojawiło się ogłoszenie do kogo się zwracać w razie wystąpienia dolegliwości (niekoniecznie związanych z objawami COVID) jak chociażby stan przedomdleniowy czy inne sytuacje urazowe. Możliwe, że nie była taka osoba wymagana z uwagi na kameralny charakter imprezy, ale zwłaszcza w takim okresie, powinna być wyznaczona taka osoba. Albo jeśli była obecna, to powinna być lepiej zaprezentowana reszcie uczestników.
  3. Dzięki ci Yaki Kingu za śliwkowe napoje, herbatę i zupę. Niestety zabrakło na konwencie jakiegoś miejsca z wodą butelkowaną dla uczestników. Chociaż osobiście się nie ruszam na dłuższe wypady bez wody (Wolf), tak niektórzy mogli czuć z tego tytułu dyskomfort, ponieważ musieli udać się do sklepu w okolicy i ewentualnie tam zaopatrzyć się w zapasy. Z uwagi na dość krótkie przerwy w programie, można się było łatwo spóźnić na interesujący nas występ.

Podsumowując, powiedzmy sobie wprost. Ktoś musiał być pionierem na scenie konwentowej. Takim Korzysztofem Kolumbem w tym pandemicznym oceanie, który jako pierwszy odkryję drogę do bezpiecznej imprezy na nowych warunkach. Hikari ma szansę stać się takim wzorem, który wyciągnie więcej kwarantankonów z bezpiecznej strefy i nawet jeśli kolejne grupy zrobią pewne detale lepiej, to będa się opierać na doświadczeniach ConTrustu. Kto wie? Może za rok wrócą duże konwenty, na nieco innych zasadach niż dotąd, ale bedą skrupulatnie egzekwowały to czym zabłysnęło tym razem Hikari. Nie wiemy, kiedy będzie szczepionka albo czy wirus postanowi przestać roznosić się wśród ludzi, ale wiemy jedno…

Hikari po raz kolejny jest latarnią w konwentowym świecie i powinno dalej oświetlać drogę jego następcom.

W tym miejscu dziękujemy organizatorom Hikari: Another Story za przyjęcie na konwent i liczymy, że spotkamy się w przyszłym roku, bo Wasza latarnia długo nie zgaśnie.

redakcja: Nekonosan, Wolfensztein

korekta: Wolfensztein