W nadprzestrzeń do Opolconu [2021]

W nadprzestrzeń do Opolconu [2021]

Komandorze, promień ściągający kieruje nas na pole asteroid! – zdążyła krzyknąć por. Wein zanim w nasz myśliwiec uderzyły nadlatujące głazy. Całe szczęście tarcze wytrzymały.

Status eskadry! – dopytuje kapitan, po czym dodaje w stronę pilota – A ty wyciągnij nas stąd. Zawracamy w stronę Prometeusza.

Radary pokazują, że wystrzelono rakiety w stronę jednego z pirackich okrętów. Zbyt dużo zakłóceń w obszarze celu, żeby stwierdzić pomyślne trafienie. Asteroidy blokują nam pole widzenia w tamtym rejonie. Striker nie odpowiada na wezwania kontaktowe.­– zameldowała por. Wein.

Przeklęci piraci! – mruknął pod nosem i wskazując na poszczególnych członków załogi zarządził: Przekierować moc do tylnych osłon. Manewry wymijające. Niech Prometeusz ostrzela pole asteroid za nami. Wszystkie myśliwce na pokład.

Kolejna potyczka z piratami wspomaganymi przez wahadłowiec mandaloriański, zakończyła się porażką imperialnych sił reagowania w zewnętrznych rubieżach. Wyjście dodatkowej korwety z nadprzestrzeni skutecznie uniemożliwiło jakiekolwiek próby odbicia układu bez wsparcia z pobliskiego garnizonu. Oddalająca się sylwetka korwety klasy Raider wchodząca w nadprzestrzeń to był ostatni widok dla triumfujących, dumnych galaktycznych szumowin.

Mniej więcej w tym momencie z mojego sennego transu wytrącił mnie Fabien, kiedy wróciliśmy na Poznań Główny z ostatniego Opolconu. Zapytacie pewnie jak trafiłem do bitwy w bardzo odległej galaktyce?  Żeby na to pytanie odpowiedzieć musimy się cofnąć do zeszłej soboty.

Około 8:30 skład o dumnej nazwie “Ślązak” wjechał na peron 2 stacji Opole Główne. Przywitało mnie rześkie, nieco chłodniejsze powietrze i słońce i… prace remontowe na dworcu. Dawno w Opolu nie byłem, więc nie wiedziałem gdzie jest przejście podziemne na drugą stronę. Poszedłem nieco naokoło, mostem. Ku mojemu zaskoczeniu była to całkiem dobra decyzja, bo droga z mostu prowadziła mnie blisko  Zespołu Szkół Elektrycznych im. Tadeusza Kościuszki, gdzie miał miejce Opolcon. Swoją drogą z mostu można ładne ujęcia panoramy zrobić. To tutaj wśród porastających drzew i bluszczu był portal do zupełnie innego świata.

Po przekroczeniu progu człowiek czuł się dosłownie jakby go wciągała nadprzestrzeń, a przynajmniej takie wrażenie sprawiało ustawienie ławek akredytacji zwężając się ku końcowi. Sama akredytacja przebiegała dość sprawnie. Poza jednym momentem kiedy utworzył się niewielki kolejkon niezaszczepionych osób. Reżim sanitarny wszystkim już jest znany, a tym bardziej na tego rodzaju imprezie – darmowej! Dobrze czytacie. Wejściówki podstawowe były darmowe, bo wydarzenie było inicjatywą społeczną i zyskało duże wsparcie sponsorskie m.in. od Urzędu Miasta Opole oraz okolicznych firm. Jednakże dla osób, które chciały wesprzeć konwent w przedsprzedaży przygotowano tzw. cegiełki wsparcia, które zawierały w pakiecie chociażby koszulki konwentowe. Identyfikatory różniły się między sobą grafiką w zależności od pełnionej roli, a osoby niezaszczepione były dodatkowo oznaczane z użyciem dziurkacza. Kształt wykrojnika był humorystycznym nawiązaniem do rzekomych chipów umieszczonych w szczepionkach.

Łącznie do dyspozycji uczestników oddano 4 piętra szkoły (wliczając parter), podwórze oraz sąsiednią szkołę w której ulokowano sleeproom na 200 osób.

Zacznę może od podwórka, gdzie ulokowano foodtrucki. Sam nie skorzystałem, bo dowiedziałem się, że w okolicy jest bardzo smaczny Mustafa kebab, ale były one obecne pod ręką jak ktoś nie chciał wychodzić z terenu konwentu. Jednak dla osób związanych ze sklepowym jedzeniem były w pobliżu także mniejsze i większe sklepy spożywcze.

Na sleeproomach było dostępnych kilka pomieszczeń na dwóch piętrach, ale poza nocnymi grami w Mafię czy inne gry imprezowe nie przypatrywałem się aż tak dogłębnie warunkom sypialnianym. Sam raczej na wyjazdach wolę wynająć pokój w pobliskich noclegowniach.

Wracając jednak do głównego budynku, to jako, że wchodzenie i schodzenie ze schodów jest straszną bolączką konwentowicza… Wespnijcie się ze mną na samą górę i powoli zwiedźmy “conplace” z moim komentarzem. Spokojnie to nie powtórka z Warszawy, tutaj było znacznie lepiej. Na ostatnim piętrze mamy do czynienia głównie z salkami przeznaczonymi do gier planszowych, bitewniaków z figurkami, komputerowych (tych starszych i tych nowszych, o ile Heroes III nazwiemy nową na tle reszty retro klasyków), LARPów i tradycyjnych gier fabularnych. Nie wszystkie LARPy się odbyły, ale ekipa z Ligi Złych Mistrzów Gry mogła spokojnie nadrobić te niedogodności. W repertuarze mieli Never Going Home, Wampir czy Kult. W bitewniakach każdy znalazł coś dla siebie. Artyści mogli się nauczyć malowac figurki na warsztatach. Osoby skupione na Sci-fi mogły spróbować sił w dwóch grach z sagi Star Wars – kosmicznej i naziemnej. Nie zabrakło też Warhammera czy Władcy Pierścieni dla fanów tradycyjnej fantastyki.

(tu: Diablo II)

Mijając cospleyerów i ekipę sprzątającą (czyszczono m.in. klamki drzwi) schodzimy na piętro drugie. Tutaj już można było spotkać wystawców, czy też poszerzyć swoją wiedzę w salkach panelowych. Rodzice mogli zabrać pociechy do bloku dziecięcego, gdzie Bawidełka skutecznie zajmowały im uwagę swoimi atrakcjami. Tutaj też mieściła się salka widowni turnieju League of Legends.

Schodząc dalej w dół znajdziemy już znacznie więcej sklepikarzy tych większych i mniejszych. Handlarze oferowali grimuary, szklane naczynia, przypinki, swoje modowe kreacje, amulety, a nawet całe światy. Tak! Całe światy! Przechodząc obok stoiska Alis.Games nie mogłem nie kupić podręcznika do Patrol, czyli gry fabularnej osadzonej w okresie konfliktów XX wieku. Nawet otrzymałem podpis redaktora, za co jestem bardzo wdzięczny. Był też lokalny artysta ze swoimi komiksami, który wzbogacił moją kolekcję komiszy o kolejną grafikę. Jednak jeśli znajdziecie gdzieś historię o Incognito, to polecam się zapoznać.

Na tym piętrze były skupione również sale panelowe, konkursowe i warsztatowe. Zatem można śmiało powiedzieć, że było czymś zarówno dla rozwoju umysłowego i zasobowego.

Tym żwawym krokiem dochodzimy na parter, gdzie poza już wspomnianą akredytacją można było rownież kupić parę rzeczy… używanych. Dokładniej książek! To coś co rzedko widywałem na konwentach w Polsce, czyli taki “pchli targ” używanych opowiadań. A ich ceny zaczynały się już od złotówki! Żal nie skorzystać, tym bardziej, że wystawiono perełki pokroju zbiorów opowiadań Fenix z lat 90’tych. Jeśli jednak nadal macie problemy ze znalezieniem funduszy na pchlim targu, a chcielibyście coś poczytać, to zaraz po sąsiedzku było stoisko wydawnictwa internetowego Fantazmaty z bogatą ofertą opowiadań fantastycznych do pobrania na ich stronie. Wszystkie opowiadania za darmo. Nieco dalej wgłąb korytarza był sklepik konwentowy dla osób, które wygrały coś przy okazji konkursów. No i została wisienka na torcie, czyli sala gimnastyczna.

To tutaj odbył sie konkurs Cosplay i pokaz Lightshow grupy Mandragora. Tutaj nadmienię, że nie udało mi się dotrzeć na pokaz fechtunku średniowiecznego nad czym ubolewam, ale może uda się za rok.

Sam konkurs cosplay oceniam jako dobry. Poza fantastyczną “ekipą techniczną”, której przewodniczył DoomGuy z wachlarzem komediowej improwizacji, to nie wszystko było tak piękne i kolorowe. Było lekkie opóźneinie samego rozpoczęcia, a układ oświetlenia mocno utrudniał pracę fotografów. Niestety, ale chociaż doceniam wkład sponsorski w całe wydarzenie i jest to bardzo miłe ze strony tych firm i instytucji, że wsparły kreatywne działanie organiczne polskiego fandomu – to wciaż uważam, że omawianie kolejno sponsorów jako przerywnik między występami uczestników było łagodnie mówiąc przesadą. Miało się wrażenie jakby wchodził blok reklamowy polsatu, tylko z większą częstotliwością.

Co do artystycznej oprawy to były występy te bardziej i te mniej udane, jak na każdym konkursie do tej pory jaki widziałem. Łącznie 11 występów, ale widać było, że każdy z uczestników przyłożył się do swojej scenki. W mojej pamięci najbardziej wyrył się widok szkolenia pokojówki oraz taniec wyznawcy słońca z Dark Souls. Jednak w mojej opinii, dziwnym trafem scenki parodiowe z Naruto zawsze “mrożą” jak je widzę. W sensie jakby chciały zaakcentować jakiś aspekt postaci, ale w swojej pokraczności wychodzą koniec końców marnie.

 

Nagrody za konkurs cosplay zostały przyznane w kategoriach za najlepszy strój (Grand Prix), najlepszy występ solowy oraz wyróżnienia za scenkę grupową i ponownie najlepszy strój. Poza nagrodami od sponsorów organizatorka niedawno opisywanego na łamach naszej redakcji Wielkiego Balu Cosplayowego przekazałą dwie wejściówki dla laureatów nagród.

Od kilku ostatnich konwentów zwracamy uwagę na zapis live z konkursu. Niestety chociaż obraz jest widoczny to zapis audio nie zgrywa się z obrazem lub czasem go w ogóle nie ma, co uniemożliwia weryfikację wyników ze strony redakcji. Nie chcemy też, żeby pojawiły się błędy w nazwach cospleyerów, dlatego tym razem pokażemy zdjęcia laureatów bez konkretnych podpisów. Jakość wychwytywanego dźwięku przez kamery jest problematyczna sama w sobie i wprowadza dużo zakłóceń. Przydałoby się również zastosowanie rozwiązania z Hikari, gdzie podczas live były opisy kolejnych występów.

Oglądając pokaz Mandragory mogę Wam powiedzieć conieco o prelekcjach na jakich byłem. (Pokaz Fireshow został przeniesiony pod dach z powodu załamania pogody) Przede wszystkim wpadłem na prelekcję o Tworzeniu postaci do sesji prowadzonej przez Aschaara i w dużej mierze zgadzam się z jego stanowiskiem jakie nam przedstawił. Jednakże odnoszono się tylko do systemu DnD 5E, który jest popularny, ale nie wszystkie mechaniki rozwoju postaci są wspólne dla pozostałych systemów. Pytanie też pozostaje czy zasadnym jest tworzyć postacie i historię heroiczną zaczynając już od poziomu 5, czy też w kwestii Mistrza Gry pozostaje dostosowanie przeciwników i fabuły, aby nawet na pierwszym poziomie była wciągająca?

Pokaz LightShow

Potem posłuchałem Tobiego i Jeni O tworzeniu rekwizytów do sesji i nie tylko. Była to pierwsza prelekcja tego duetu i chociaż nieco wyboista, pewnie też lekko stresująca, to dowiedziałem się conieco o tworzeniu przedmiotów za pomocą druku 3D, skóry, metalu czy też jak prowadzić “zdrowy” recykling rekwizytów na sesji.

Wpadłem też do Dzikowego posłuchać czymże jest mazurski diabeł. Okazało się, że trafiłem idealnie, bo na prelekcję o słowiańskiej mitologii, a to się zawsze z zaciekawieniem słucha. To dobry punkt programu dla fanów Hengalowskich Słowian, a także czytelników komiksów Unki Odyi dostępnych w Yattcie.

W niedzielę wpadłem do Drejwena poszerzyć wiedzę O Fundacji SCP. No i jakież było moje zdziwienie, że to ten sam człowiek, który napisał słynne opowiadanie w polskiej internetowej filii fundacji tj. SCP-PL-208 aka. “dado masc na bul d*py” [pis. oryg.]. Oczywiście posłuchałem, dopowiedziałem conieco z własnej wiedzy o Fundacji, a na koniec poprosiłem o autograf w Wielkiej Księdze Artystów. Chciałem też wejść na panel Norka o jego patencie na sprzedaż książek, ale niestety się nie odbył.

Na koniec dnia udałem się na piętro bitewniakowe poprowadzić statki Imperium Galaktycznego ku zwycięstwu, a resztę już znacie.

Był to mój pierwszy Opolcon, więc nie mam porównania do poprzednich edycji. Jednakże w całokształcie konwent oceniam- dobrze. Naprawdę dla fana tematów z zakresu fantastyki i wokoło RPG to ciekawa pozycja na mapie. Na pewno bardziej kameralna niż na głośnej hali MTP podczas Pyrkonu. Jednak uważam, ze osoby związane z anime również nie mają na co narzekać, bo i znalazło się kilka punktów programu specjalnie dla nich. Jest trochę rzeczy do poprawy, ale nie jest też tragicznie jak spartaczone końcówki prętów z Chernobyla.

Największymi bolączkami Opolconu to przede wszystkim zastany konkurs cosplay w wersji fizycznej jak i online. Trzeba nad tym popracować, bo praca prowadzących i DoomGuya to za mało. Brakuje również wspólpracy z aplikacją Konwencik, która ułatwiłaby informowanie o zmianach w planie atrakcji i pomogła w szybkim nawigowaniu. Pokreślone flamastrem kartki z planem atrakcji to wystarczający powód. Nie widzę też sensu w takim ustawieniu stolików akredytacji. Zajmowały sporo miejsca w holu, które można było na parterze lepiej zagospodarować.

Mam też wielki żal, że byłem świadkiem pracy państwowej telewizji lokalnej w praktyce. Zachowywali się jakby byli tam na siłę, a nie z powołania do pracy dziennikarskiej. Pomijam już wchodzenie z buciorami w trakcie prelekcji zamiast na przerwie czy jakoś inaczej. Jednak z czystej ciekawości zapoznałem się z opublikowanym materiałem i na szczęście odetchnąłem tym razem z ulgą, bo nie było powtórki z afery Newsweeka, ale niesmak pozostał.

Na plus przemawia dobre rozmieszczenie salek prelekcyjnych i ogólnie zgrupowanie miejsc zainteresowań uczestników. Lokalizacja jest bardzo dogodna pod względem komunikacyjnym dla osób przyjezdnych do miasta. Zastosowane środki desynfekcji, a także uwzględnienie przerw w salkach prelekcyjnych to dobre posunięcie w celu zapewnienia pełnej funkcjonalności sal i zachowania restrykcji. Bardzo kameralna, przyjazna atmosfera. Mogłem na spokojnie porozmawiać zarówno z wystawcami jak i artystami (których mogło być nieco więcej, ale przynajmniej jednego znalazłem).

Ciekawym podejściem bylo zamknięcie konwentu o 21:00, gdzie wszyscy idą do domów, sleepa czy tak jak orgowie Opolconu i uczestnicy, bawić się na karaoke w pubie. Śmiechom, tańcom i wokalowi w rytm utworów Strachy na Lachy czy Chryzantem nie było końca.

Jesteśmy z Jackiem wdzięczni organizatorom Opolconu za przyjęcie Nas na konwencie i liczymy, że w przyszłym roku zobaczymy się ponownie.