Sakurakon VII

Sakurakon VII

Pyrkon to rzeczywiście miejsce spotkań. Jedno z nich przyciągnęło mnie prosto do Opola, gdzie akurat odbywał się Sakurakon VII.

Ostatnio zacząłem jeździć wszędzie z kitlem, bo jest: biały – dzięki czemu nie jest mi gorąco w słoneczne dni; z pojemnymi kieszeniami – na aparat czy telefon jak znalazł; odmienny – bo na konwentach ważne, żeby być widocznym jak ktoś nas szuka. Okazało się, że wszystkie powyższe cechy mojego ubioru były pomocne tego dnia. Jednakże zacznijmy od samego miejsca. Opole – jako miasto – znane jest z festiwalów muzycznych. Toteż wiele inwestycji w hale wydarzeniowo-sportowe czy amfiteatry i infrastrukturę nie powinny nikogo dziwić. Taka też prawda, że chodniki mają równe, a komunikację punktualną. Jednak to nie wszystko. W Opolu są też konwenty, a Sakurakon jest jednym z wielu jakie się tutaj odbywają.

Rozmażyłem się, a to już nasz przystanek! Pużaka-Rondo, a stąd już tylko o rzut beretem do Młodzieżowego Domu Klultury. Budynek ukryty wśród osiedlowych bloków o kilku kondygnacjach i częściowo schowany w pokrytych zielenią pagórkach. To tam na podeście czekał na nas kolejkon. Dla Nas – pyrkonowych weteranów to był pryszcz, ale świeżaki nieco bardziej sceptycznie podchodziły do sytuacji. Zatem jakie są plusy takiego położenia? Możecie porozmawiać choć trochę z kimkolwiek i o czymkolwiek: o fandomie, o obejrzanych serialach albo tak jak ja przez większość czasu – wsłuchać się w to co jest obecnie na “topce” m.in. Taniec z Gwiazdami czy poradniki tłumaczące różnice między Yaoi, a Yuri.

W końcu dotarliśmy do wejścia, gdzie jedna z helperek pokolei prosiła do stanowisk celem nabycia akredytacji lub jej odebrania przy innym stoisku, jeśli pełnicie jakąś funkcję. Wraz z plakietką oznaczającą grupę z Sakurą w wersji Chibi na różowej wstążce, otrzymalismy ulotki lokalnych gastronomii z możliwymi upustami dla konwentowiczów, kartkę gry konwentowej i małą książeczkę, w której mogliśmy sprawdzić program, opisy atrakcji, mapkę MDK czy najważniejsze kontakty. Co więcej jest tam również wprowadzenie dla nowoprzybyłych.

Sugerując się mapką czym prędzej udaliśmy się w stronę sleeproomu, żeby zostawić rzeczy. Teraz już na całego mogliśmy korzystać z uroków konwentu o zapachach wiosennych kwiatów.

Właśnie! Dlaczego Sakurakon? To nazwa powstała od japońskiego święta Hanami, a właściwie jednej z jego składowych, czyli podziwiania kwiatów wiśni piłkowatych (jap. Sakura). Stąd cała otoczka konwentu, postać różowowłosej piękności na plakatach, ozdoby na ścianach i istota gry konwentowej.

Skoro już o niej wspomniałem… Gra była inna niż dotychczasowe w jakich brałem udział. Podzielona na 3 etapy, gdzie musieliśmy wytężyć:
1) Pamięć: Na terenie konwentu rozwieszono ciekawostki dotyczące wiosny w Japonii. Po ich lekturze należało podejść do stoiska konwentowego, aby wziąć udział w teście wiedzy.
2) Wzrok: W niepozornych miejscach ukryto małe karteczki z 3-znakowym kodem. Po jego spisaniu lub ze zdjęciem znajdźki wracamy na stoisko celem okazania i wykonania kryjącego się pod nim zadania.
3) Samodyscyplinę: Na tym samym stoisku co pół godziny można było losować zadanie do wykonania o różnej treści. (np. opowiedzenia żartu organizatorowi)
Mi udało się zebrać całych 11 punktów, więc honor obroniłem.

Jakoś już tak mam w zwyczaju, że mimowolnie kieruję się w stronę wystawców. Może to też wina tego, że chciałem odebrać konwentową koszulkę? Co konwent to inny “merch”, a zatem nie mogło zabraknąć mang, książek, przypinek, naklejek, koszulek, wolnostojących rękodzieł czy też słodkości… Zaraz, a gdzie się podziały komisze? Czy to będzie pierwszy konwent z którego wrócę bez arta (O.O) ?
Całe szczęście wypatrzyłem Shaundi, która wykonała dla mnie śliczną Rachnercię z Monster Musume.

Jej art tak mi osłodził życie, że zwróciłem swój wzrok ku stoisku Pako-chan. Mieli najróżniejsze słodkości prosto z Japonii, a do tego w całkiem przystępnej cenie oferowali nazwijmy to “Pako-boxy”. Mój zawierał 2 paczki paluszków Pocky, chipsy rybne, paczkę gumy do żucia, 2 ciastka Matcha, paczkę ciasteczek czekoladowych i napój śliwkowy. Wszystko bardzo smaczne i przydatne jak chcecie się podzielić z kimś na konwencie czy w pokoju hostelowym.

Nie zabrakło miejsca na salkę warsztatową i kilka sal prelekcyjnych. Tak trafilismy na Mangaliadę!

To Familiada przerobiona tak, żeby fandomowicz miał jakieś szanse, żeby wygrać. W pakiecie sucharowe żarty prowadzącego, opisy członków rodzin, facepalmy na widok odpowiedzi ankietowanych i emocje do samego końca. Szkoda, że nie było cosplayera przebranego za rzepę, ale cóż… Nie można mieć wszystkiego, czyż nie?

Wygrani otrzymali breloczki i bon do sklepiku konwentowego.

Wstępnie myślałem, że to będzie pierwszy konwent na którym nie zobaczę Ultrastara, a jednak udało mi się go znaleźć w piwnicy. Również była w pobliżu salka Dance Dance Revolution, a gry elektroniczne dzieliły przestrzeń z BubbleTea. Piękna pogoda sprzyjała spędzaniu nieco wolnego czasu pomiędzy prelekcjami na świeżym powietrzu. Nawet tutaj można było znaleźć coś do roboty w namiocie z Dorigami. Starałem się z pomocą Dominika wykreować pająka według instrukcji z podręcznika i nie szło mi to zbyt dobrze, ale jako taki ptasznik wyszedł.

Zagralismy też z Dominikiem w nową wersję Fluxxa, którą zgarnąłem na tegorocznym Pyrkonie. Polecam, jeśli jeszcze nie mieliście okazji zagrać.

Dla tych co zgłodnieli, w osobnym namiocie rozłożyła się Pan-Da, gdzie można było kupić coś do zjedzenia na ciepło.  No i masz, zgłodniałem… A co to? Konkurs Zupek Chińskich?
Tak! Odwiedziliśmy salkę warsztatową, żeby wziąć udział z jedzeniu zupki chińskiej pałeczkami na czas. Uściślając to chodziło o makaron, a niekoniecznie sam wywar, który potem można było wypić. Najszybsza osoba uzyskała wynik 44 sekund. Chociaż na moje oko włożenie twarzy do miski i wyssanie zawartości trochę kłóci się z ideą konkursu, ale przynajmniej obiad mieliśmy z głowy.

Konwent na który zadeklarowało się pojawić około 350 osób zaskoczył nie tylko uczestników, ale również i oni pokazali cosplayowy pazur! Chociaż nie udało mi się złapać wszystkich w obiektywie, to zrobiłem pare ujęć naprawdę ładnych kreacji.

Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłem w planie atrakcji nie jeden, a DWA konkursy cosplay. Pierwszy pod tytułem EvilCosplay dotyczył osób, które chciały popisać się swoimi umiejętnościami pracy twórczej pod presją czasu. Sześć godzin wcześniej dowiedziały sie za kogo mają się przebrać. Od tamtego momentu musiały zebrać potrzebne materiały i opracować scenkę prezentująca gotowy strój. Uczestnicy mogli poza rzeczami, które były dostępne na salce warsztatowej zwrócić się o pomoc do samych konwentowiczów.

Było sporo trudnych tematów do zrealizowania. Mieliśmy crossdressową wersję Sakurako, a także Kinga z Tekkena. Jakby tego było mało połowę z przedstawionych postaci wybił Thanos, a na resztę polował Predator. Chciałoby się rzec “żyć nie umierać”, ale nie wiem czy to by było adekwatne w tej sytuacji. Oceniało ich jury w postaci Anabara, Kairiego i Kuby.

Wyniki ich zmagań rozkładają się następująco:
Wyróżnienie otrzymał Pszmo w kartonowej wersji Predatora.
Miejsce 3 przypadło Kaorinowi w roli Sakurako.
Drugą lokatę zajęła Kawaii~nyan jako Shino ze Sword Art Online.
Jedyny w swoim rodzaju, który zdeklasował konkurencję… Kmieciu w roli Megumin z serii Konosuba!

[Nagrania będą udostępnione na stronie wydarzenia]

Swoista wisienka na torcie to główny konkurs cosplay, gdzie Jury złożone z:
1) Vanthica’s Cosplay Ventures – laureatka tegorocznej Maskarady w kategorii Najlepsza prezentacja sceniczna, a także zdobyła nagrody na Xmasconie 2018 i Cytadelii 2017. Reprezentantka Polski na tegorocznym European Cosplay Gathering w Paryżu.
2) Lewandowsky Photography – fotograf z zamiłowania, który od 2012 roku pilnie przygląda sie cosplayerom przed obiektyw swojego aparatu. Brał udział w wielu wydarzeniach poświęconych tej tematyce i pokrewnych: Fotocon, Pixelmania czy Volta in Cosplay.
3) Brother Valrok – gdyby nadać mu inny pseudonim, byłby to Cosplay Holmes, gdyż znany jest z dbania najmniejsze detale swoich strojów. Gustuje głównie w różnej maści zbrojach, a scenę uważa za swój drugi dom. Laureat w kategorii Najlepsza prezentacja solowa na tegorocznej Maskaradzie, a także laureat Śląskich Dni Fantastyki 2018. Został również nagrodzony przez publiczność na Ućkonie 2018.

Za oknami głównej sali już prawie ciemno, ale dla lepszego efektu jeszcze przysłoniono je roletami. Włącza sie epileptyczne światło i BANG! Na scenę wchodzi prezenter z “ludzkim” krzesłem w akompaniamencie oklasków. Cosplayerzy jeszcze się przygotowują za kotarą, a konwentowicze klaszczą i wiwatują wniebogłosy. Co robi w takie chwili prezenter? Zabawia publike ile fabryka dała, aż w końcu pojawiają się kolejno jak klatki filmowe. Scenka, prezenter, scenka, prezenter i tak łącznie 15 razy.
Każdy kolejny występ lepszy od poprzedniego. Stroje to klasa sama w sobie. Było Naruto, był też cross Sward Art Online z Final Fantasy, a także historia pewnego łabędzia na jeziorze i Pięknej, ale bez Bestii. Organizatorzy zadbali o prezentację oryginalnych grafik odgrywanych postaci z pomocą projektora.

Na laureatów czekały fanty ufundowane przez wystawców, a także puchary i bilet do składu jurorskiego Sakurakon VIII.

W ciągu 15 minut przerwy można było potańczyć hity większości fandomowych imprez czyli Makarenę, Kaczuchy czy też Belgijkę!

W tym czasie Jurorzy mieli ciężki orzech do zgryzienia. Do rozdania było podium i 2 wyróżnienia.
Poniżej przedstawiamy klasyfikację:

Najlepszy strój – Paulina Lyra Szułkowska

Najlepsza prezentacja – Agnieszka Hoshi Pielka i Klaudia Shinryu Żurawska

Najlepszy występ solo Shin-Ah z Akatsuki no Yona (by Naito)

Wyróżnienie #1 – Odetta z Jeziora Łabędziego (by Tsunami)
Wyróżnienie #2 – Rose Quarz & Pearl ze Steven Universe (by Paleta & Frost)

Po konkursie Cosplay był jeszcze czas na wręczenie nagród za grę konwentową i konkurs jedzenia zupek.
Sobota miała się zamknąć tzw. Vixą czyli dyskoteką, której repertuar przygotowywali konwentowicze na stronie wydarzenia. Niestety z racji wyjazdu następnego dnia w podróż powrotną, skorzystaliśmy jedynie z okazji, aby osobiście podziękować za zaproszenie na konwent.

Pora na podsumowanie i rozpatrzenie wszystkich plusów dodatnik i tych ujemnych.
Dla odmiany zaczniemy od części zawsze mniej dla mnie przyjemnej w redagowaniu, czyli co by można było poprawić.
Przede wszystkim akredytacja i scena główna. Pierwsze atrakcje były zaplanowane już od godziny 10:00, a niestety spędziłem w kolejkonie prawie godzinę zanim dostałem się na teren konwentu. Gdyby akredytacja była inaczej zaplanowana np. od strony bramy wjazdowej od strony namiotów pewnie zmieściłoby się więcej stanowisk do przyjmowania konwentowiczów.
Drugi problem pojawiał się już na niejednym zgrupowaniu na jakim byłem i jest to znów problem z obsługą sceny. Nie miałem możliwości być na Maskaradzie czy konkursie Magnificonu, ale wszystkie mniejsze konwenty mają już to chyba w genach, że zawsze nawali dźwięk, światło albo oba. Tutaj zdarzyła się ta ostatnia opcja i wielkie gratulacje dla prowadzącego, bo potrafił sprawnie reagować na takie niespodzianki. Niemniej oba konkursy cosplay wystartowały z opóźnieniem.
Na “Mainie” dało się też odczuć zaduch, mimo uchylonych okien, warto by się temu przyjrzeć.
Na pewno nie polecam na tym konwencie robić cosplayów z rozmachem jeśli chodzi o gabaryty, bo jest tutaj wiele wąskich przejść, które mogą utrudnić lub uniemożliwić poruszanie się w obszernym przebraniu.
Ostatnim mankamentem jest termin odpowiadania na zgłoszenia. Jedynie tydzień to bardzo mało czasu, zważywszy, że połączenia kolejowe i autobusowe np. z Poznania zupełnie nie funkcjonują w godzinach od 22 do 8 z soboty na niedzielę. Zatem załatwienie noclegu jest bardzo utrudnione.

Tyle z tej ciemniejszej strony, teraz zobaczmy co słychać u Jedi.
Na pewno na pochwałę zasługuje kultura całej siatki opiekującej się konwentem. Organizatorzy i helperzy zawsze z życzliwością podchodzą do zakłopotanego fandomowicza.
Tak samo, chyba po raz pierwszy spotykam się, żeby na małym konwencie wytyczano strefy na sleepie taśmami. Takie rozwiązanie widziałem jedynie na Pyrce. Bardzo praktyczne.
W tak piękny dzień jak wtedy, możliwość skorzystania z terenów zielonych była bardziej niż pożądana. Odpoczynek na trawie nie w każdej lokalizacji jest dostepny.
Maksymalny minimalizm. Może brzmieć trochę dziwnie, ale takie coś nasunęło mi się po obejściu strefy wystawców. Mamy niewiele stoisk, ale z bardzo różnorodnymi produktami. Zatem udało sie pokryć wiele konsumenckich zapotrzebowań przy minimalnym zajęciu przestrzeni.
Gra konwentowa, która nie stawia na wymuszoną promocję. Cząsto zdarza się, że organizatorzy zapominają o tym, że gra ma być zabawą dla uczestników, a niekoniecznie możliwością zwiekszenia zasięgów.
Za budynkiem MDK widziałem coś pokroju amfiteatru. Może warto by z niego skorzystać za rok?

Zatem jak widzicie Sakurakon okazał się w gruncie rzeczy konwentem bardzo dobrym dla początkującego uczestnika. Duża różnorodność produktów, niewielka cena wstępu i wiele rozmaitych atrakcji nastawionych na ludzką aktywność zamiast zysk z niej płynący, gwarantują mnóstwo zabawy przez te półtorej dnia. Jednakże jeśli podetniemy kilka gałęzi i będziemy dalej dbać o to drzewo, na pewno za rok, Sakura zakwitnie jeszcze mocniej i obficiej.

[“Wolfensztein”: Dziękuję wszystkim osobom, które wpisały się do Wielkiej Księgi Artystów. Pamiętajcie, że niezależnie od konwentu zawsze staram się zbierać wszystkie podpisy, więc możemy się spotkać przy okazji ponownie 🙂 ]

Cóż to był za dzień, tyle pracy, że zabrakło baterii w aparacie i w komórce. Całe szczęście był Iphone pod ręką, żeby chociaż zrobić zdjęcia na resztkach baterii.

Pozdrawiamy wszystkich, którzy razem z nami bawili się na konwencie.
Vivid Cosplay dziwnym trafem jest na każdym konwencie na który się wybieramy.

Liczymy, że leczenie jakiego udzielalismy wszystkim (poza Genjim) przywróciło Wam trochę energii do życia.

Dziekujemy organizatorom za zaproszenie i mamy nadzieję spotkać się ponownie za rok.

Jan “Wolfensztein” Jędrzejczak